Sorento zimą
czyli pogawędki przy kominku
Dzisiaj (przed paroma godzinami)zaliczyłem rów.Jechałem ze znajomymi na przedświąteczne zakupy.Znajomi zostawili Beemkę u mnie i w trasę.Postanowiłem(do teraz nie wiem dlaczego)skrucić sobie troszkę trasę i pojechałem bocznymi ścieżkami.Lodowicho było niesamowite-wiecie jak to jest-zero ośnieżania,posypywania itd.-jak to na bocznych drogach.Chwila rozluznienia i...parę bączków...rów!Na szczęście nikt z załogi nie ucierpiał(4 osoby).Cała tylna oś,wraz z połową Sori w rowie...chwila ciszy,predłużająca się w nieskończoność,jak się wydawało...krótkie spojrzenia i komenda-pchamy...Jakież było zdziwienie,gdy wyjechałem bez pomocy-sam zresztą byłem zaskoczony,że tak łatwo to poszło...Przejechalismy może ze 200 metrów,a znajomy mówi - Ku..a,prawdziwy czołg!Bedę musiał o czymś takim pomyśleć!Z ust "samochodowego guru"zabrzmiało to nie samowicie pochlebnie.Następne-chyba jeszcze większe zdziwienie pojawiło się na jego twarzy,gdy powiedziałem mu,że to nie 4x4...
Piszę to z uwagi na to,że sceptycznie podchodziłem do tematu Assistance z racji posiadania przeze mnie napędu tylko na 2 kółka.
Na taką siłę,jak się okazało w sytuacji awaryjnej i ekstremalnej wystarczą "2 mocne kółka".
P.S.Wysunął się tylko przedni zderzak z dwóch spinek...zero rysy,zero pęknięć...nic...Wedle staropolskiego powiedzenia - Głupi ma zawsze szczęście - tak sobie pomyślałemlollollol


  PRZEJDŹ NA FORUM